pracujesz w restauracji wloskiej która sprzedaje dania na wynos

ul. Męczenników Oświęcimskich 115. tel. 32 448 22 09, 885 222 022. zamówienia na wynos i dowóz. z odbiorem osobistym 10% rabatu, dowóz gratis do 8km przy zamówieniach za minimum 50zł. zamówień można dokonywać też on-line poprzez stronę www.podjemiola.pl. Jankowice. W polskiej tradycji święta obchodzi się w domu, a nasz personel ma prawo do wypoczynku i spędzenia świąt w gronie najbliższych. Co prawda, mamy klientów, którzy zwykle przed świętami zamawiają dania na wynos" - powiedziała Wilnotece Krystyna Zimińska, wicedyrektor Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Na podstawie: delfi.lt, inf.wł. Sto warszawskich restauratorów zatrudniających w sumie blisko 3 tys. pracowników zrzesza się i wspólnie walczy o przetrwanie. Michał Olszewski: - Rozmawiamy nie tylko o wsparciu w zakresie Dania kuchni włoskiej – bardzo popularne także w Polsce Można powiedzieć, że Polacy to drudzy – zaraz po Włochach – specjaliści od kuchni włoskiej. Przepisy kulinarne z Włoch dominują wśród wykonywanych przez nas w domu oraz zamawianych w restauracjach posiłków. Nic dziwnego, bo przecież dania kuchni włoskiej są jednymi z najsmaczniejszych na świecie. Kto nie lubi Kuchnie azjatycka, japońska i sushi znajdują się wśród 10 najpopularniejszych kuchni na wynos, z 845 lokalami, które stanowią 17,9 % najlepszej dziesiątki. To pokazuje z jaką łatwością dania tych kuchni można zapakować i przewieźć, a mimo to cieszyć się ich równie dobrym smakiem w domu. Europejska – 1066 lokali. Polska nonton film habibie ainun 2 full movie lk21. Kuchnia włoska króluje na talerzach mieszkańców województwa wielkopolskiego. Będąc w restauracji decydują się na makarony, na wynos natomiast zamawiają pizzę. Wybierając lokal, kierują się przede wszystkim jakością i ceną. Na jeden posiłek „na mieście” są skłonni przeznaczyć od 10 do 25 zł. To tylko wybrane wyniki raportu „Polska na Talerzu 2015” przygotowanego przez MAKRO Cash & Carry dla województwa wielkopolskiego. Trendy w jadaniu „na mieście” Co piąty mieszkaniec Wielkopolski regularnie jada „na mieście”. To drugi, po województwie Małopolskim, najwyższy wynik w kraju. 9 proc. badanym zdarza się odwiedzać lokale gastronomiczne 2-3 razy w miesiącu, a tylko 5 proc. jada wyłącznie w domu (to najniższy wynik w porównaniu z innymi regionami). Zauważalną zmianą na polskim rynku gastronomicznym jest rozwój przystępnych cenowo ofert lunchowych oraz dań typu „fast casual” (segment lokali typu casual dining jest pewnego rodzaju kompromisem, pomiędzy fast foodami, a restauracjami z obsługą). Trend ten widoczny jest również w wydatkach na posiłki poza domem. Ponad 46 proc. mieszkańców Wielkopolski przeznacza na ten cel średnio 10-25 zł, a 13 proc. 26-35 zł. Mieszkańcy województwa najczęściej odwiedzają restauracje z obsługą kelnerską (54 proc.), pizzerie (52 proc.) oraz sieciowe fast foody (48 proc.). W lokalach z jaką kuchnią lubią jadać najbardziej? Zdecydowanym faworytem jest kuchnia polska (58 proc. wskazań), za nią plasuje się amerykańska (46 proc.) i włoska (40 proc.). Jednak będąc w lokalu zamawiają przede wszystkim makarony (40 proc.), pizzę (29 proc.) oraz sałatki (28 proc.). Wyniki te różnią się od ogólnopolskich, gdzie na pierwszym miejscu jest pizza (39 proc.), za nią dania kuchni polskiej (31 proc.) i kebab (24 proc.). W przypadku opcji „na wynos” w województwie wielkopolskim króluje pizza (75 proc.), a daleko w tyle znajdują się kebab (28 proc.) i zapiekanka (15 proc.). – Pizza pozostaje daniem bezpiecznym (wiemy, czego się spodziewać), tanim oraz szybkim w przygotowaniu, odpowiada więc na najważniejszą potrzebę klienta, wygodę – mówi Agata Godlewska, redaktor naczelna magazynu Food Service. – Częstość zamawiania zarówno w lokalu, jak i na wynos szybkich, prostych dań typu pizza czy kebab nie dziwi. Można przypuszczać, że ekonomia i brak czasu nadal wpływają na nasz gust i smak – dodaje Jarosław Uściński, prezes OSSiC, szef kuchni w restauracji Moonsfera w Warszawie. Lokale typu „Street Food” nie mają wielu stałych gości, tylko 2 proc. badanych jada w nich regularnie. Jeśli jednak mieszkańcy decydują się na skorzystanie z oferty gastronomii ulicznej, to zdecydowanym faworytem są kebaby (58 proc.). Na drugim miejscu znajdują się hot dogi (11 proc.), a na trzecim zapiekanki (6 proc.). Ciekawe jest, że w odpowiedziach mieszkańców Wielkopolski nie pojawiają się popularne w ostatnim czasie burgery (w wynikach ogólnopolskich burgery są drugim, po kebabach, najpopularniejszym daniem „Street Foodu”). Mieszkańcy Wielkopolski, na pytanie o główny powód stołowania się „na mieście”, najczęściej wskazują odpowiedź „Lubię spotykać się ze znajomymi i jeść poza domem”. Badani odwiedzają również lokale gastronomiczne, aby świętować w nich specjalne okazje (urodziny, rocznica, ślub, zdany egzamin) oraz zaoszczędzić czas. Bogata oferta gastronomiczna skłania mieszkańców województwa do szukania informacji i rekomendacji, zanim wybiorą miejsce, w którym zjedzą. Głównym źródłem wiedzy pozostają znajomi i rodzina oraz Internet. Ponadto wybierając lokal, badani biorą pod uwagę przede wszystkim jakość dań (69 proc.), cenę (64 proc.), a następnie obsługę lokalu (40 proc.). W badaniu ogólnopolski, obsługa otrzymała 23 proc. Warto jednak zauważyć, że kryterium ceny jest mniej istotne, gdy respondenci są w restauracji i mają możliwość ocenić pozostałe czynniki. Jakość potraw nadal jest najważniejsza (72 proc.), a na kolejnych miejscach pojawia się brak czystości w lokalu (62 proc.) oraz wspomniana wcześniej obsługa (59 proc.). – Mimo że jakość ma szczególne znaczenie, to aż 94 proc. badanych nie zgłasza uwag, gdy otrzymane danie ich nie satysfakcjonuje. Może to oznaczać niski poziom asertywności społeczeństwa na co dzień niejadającego poza domem, a więc czującego się niepewnie w takiej sytuacji – wyjaśnia Anna Maria Sztutowicz, antropolożka kultury z firmy badawczej IQ „Mała czarna” w kawiarni 11 proc. mieszkańców Wielkopolski regularnie odwiedza kawiarnie (przynajmniej raz w tygodniu). Swoją ulubioną „małą czarną” lubią pić w lokalnych kawiarniach (17 proc.) i cukierniach (27 proc.). Kawiarnie sieciowe, typu Starbucks, Green Caffe Nero wskazało 15 proc. badanych. – Picie kawy można celebrować, staje się ona pretekstem do rozmów z baristą, który traktuje każdego gościa bardzo indywidualnie. Stąd też popularność lokalnych kawiarni, które stawiają na autorski wystrój i służą bardziej towarzyskim spotkaniom, niż tylko zaspokajaniu potrzeby na kofeinę – mówi Agata Godlewska, redaktor naczelna Food Service. Kawiarnie kuszą nas nie tylko świeżo paloną kawą, ale również domowymi ciastami czy przyrządzanymi na miejscu kanapkami. Nic więc dziwnego, że badani spędzają w nich coraz więcej czasu, wydając średnio 10-25 zł (55 proc.). 53 proc. mieszkańców Wielkopolski spotyka się w kawiarni ze znajomymi, dla 12 proc. jest to miejsce biznesowych spotkań, a dla 9 proc. okazja do chwili spokoju, czasu tylko dla siebie. – Zauważyliśmy, że goście spędzają w naszej kawiarni coraz więcej czasu. Wiele osób pracuje tu nad swoimi projektami, uczy się, czyta książki czy korzysta z Internetu. Średnio w kawiarni wydajemy ok. 18 zł, więc nie pijemy tylko kawy, coraz częściej lokale kuszą ciastami domowego wypieku, słonymi przekąskami, a także świeżo wypiekanym pieczywem – mówi Krzysztof Górecki, menedżer kawiarni Krucza 23 w Warszawie. Raport „Polska na Talerzu” dotyczący zwyczajów gastronomicznych Polaków przygotowano na podstawie badania opinii publicznej, przeprowadzonego w marcu 2015 roku przez IQS na zlecenie MAKRO Cash & Carry, metodą CAWI (wywiadów internetowych wspomaganych komputerowo z wykorzystaniem techniki Real Time Sampling) na reprezentatywnej próbie 1000 polskich internautów powyżej 15. roku życia. W związku z panującą pandemią koronawirusa od soboty restauracje i bary mogą przygotowywać dla klientów jedynie dania na wynos Fot. Jerzy Pinkas/ Nowe menu i usługi - Nasz lokal we Wrzeszczu został zamknięty dla gości już w piątek, 13 marca, zanim rząd ogłosił swoją decyzję. Przeorganizowaliśmy pracę ze względów bezpieczeństwa wobec naszych pracowników oraz klientów. Oferujemy obecnie dania na wynos oraz na dowóz. Podobnie funkcjonują restauracje naszej sieci w całym kraju - wyjaśnia Agata Morawska, menadżer restauracji Aioli we Wrzeszczu. - Ze względu na ten wyjątkowy czas opracowaliśmy także specjalne, skrócone menu. Od piątku można u nas zamówić jedynie pizze i pasty. Wczoraj klienci mogli zamawiać dania na wynos jedynie z odbiorem własnym. Od soboty oferujemy także dowóz, który realizujemy we własnym zakresie, także ze względów bezpieczeństwa. Ruch jest jednak zdecydowanie mniejszy niż dotychczas - przyznaje. Spore zainteresowanie pierogami Popularna pierogarnia "Mandu" w Śródmieściu na brak zainteresowania 14 marca nie narzekała. - Oczywiście, ruch jest zdecydowanie mniejszy niż w dniach, kiedy lokal mamy otwarty dla gości, ale obawialiśmy się, że będzie gorzej. Nasi pracownicy przez cały dzień przygotowują i wydają dania. Klienci zamawiają różne pierogi. Nie ma takich, które cieszyłyby się dzisiaj wyjątkowym zainteresowaniem. Nowością dla nas jest to, że oferujemy od soboty dowóz naszych dań. Dotąd nie mieliśmy tak rozbudowanej usługi. Wcześniej można było zamawiać wybrane pierogi dzięki aplikacji Uber. Obecnie, dzięki tej aplikacji, dostępne jest całe nasze menu. Nadal można też odbierać osobiście dania na wynos - informuje Barbara Mazur, menadżer pierogarni "Mandu". Co istotne, jeżeli zamówimy w tym lokalu pierogi z odbiorem osobistym, realizacja zamówienia potrwa około 15-20 minut. Jeżeli jednak zamówimy z dowozem, wówczas trzeba liczyć się z tym, że danie otrzymamy za jedną, a nawet dwie godziny. Pracownicy pierogarni uprzedzają telefonicznie o długim, w tym przypadku, czasie oczekiwania. Wyższe ceny mięsa Popularna, zwłaszcza w Nowym Porcie, restauracja "Perła Bałtyku", odnotowała w sobotę bardzo mały ruch. - Mieliśmy zamówienia głównie w porze obiadowej, oczywiście tylko na wynos. Były to tradycyjne obiady typu kotlet mielony bądź schabowy z ziemniakami i surówką. Generalnie jest cisza, także na ulicach Nowego Portu. Nie widać specjalnie przechodzących ludzi. W naszej restauracji większy ruch odczuwamy głównie w tygodniu, ponieważ przychodzą do nas zazwyczaj pracownicy okolicznych firm. Zobaczymy więc, co przyniesie najbliższy poniedziałek - przyznaje Iwona Kwiatkowska, właścicielka "Perły Bałtyku" i dodaje, że w ostatnich dniach w lokalnych hurtowniach, w których zazwyczaj zaopatrywała się w towar, mocno poszły w górę ceny mięsa, zarówno drobiu, jak i wieprzowiny. Zgłoś swój lokal gastronomiczny. Napiszemy o Tobie, jeśli sprzedajesz jedzenie na wynos. LISTA LOKALI O zapasy się nie martwimy Duży spadek zamówień odczuwała w sobotę także lokalna pizzeria na Chełmie "Salsa". Tutejsi pracownicy mówią, że mieli w ciągu dnia bardzo mało klientów. O zaopatrzenie na razie się nie obawiają, bo jak zapewniają, zapasów nie zabraknie w lokalu przez co najmniej kilka dni. Zdecydowanie mniejszy ruch odnotował także popularny wśród wegan i wegetarian lokal Avocado Vegan Bistro we Wrzeszczu. W sobotę także tutaj przygotowywano dania na wynos, dostępne na co dzień w menu. W niedzielę lokal będzie zamknięty, ale w poniedziałek ma ponownie funkcjonować, wyłącznie z opcją dań na wynos. Odpowiedź:A: Good morning it's Italian restaurant here what would you like to order?B: Good morning, i would like two large pizzas with mushrooms and salami and two fizzy I would recommend chili sauces for Thank you for the offer, two chili sauces, Of course, you pay by card or cash?B: order is $ What's your adress?B: My adress is Oxford 45/50A: I understand, your order will arrive within an Okay, B:A: Good Hello it's Italian restaurant here what would you like to order?A: I want to order two vegetable Okay, I suggest for this fizzy drinks. A: No, thanks. I don't have a lot of money. My adress is Oxford 45/50. Can i pay by card?B: Of course, order is $ Okay, że jest ok :) Nawet 15 tys. lokali gastronomicznych może nie doczekać wiosennego otwarcia, a grono pracowników sektora może się zmniejszyć o 250 tys. ludzi. Sektor gastronomiczny mógł się w zeszłym roku skurczyć o 30 mld zł – wynika z analizy Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP), którą opisuje „Rzeczpospolita”. Organizacja szacuje, że kiedy już rząd umożliwi lokalom wznowienie działalności, dla nawet 15 tys. lokali może być już za późno. Z około miliona osób, które pracują w gastronomii, pracę może stracić nawet 250 tys. Wszyscy jadą na tym samym wózku Trudność w utrzymaniu płynności nie jest wyłącznie domeną małych lokali. Trudności ma choćby Sfinks Polska, właściciel sieci Sphinx, Piwiarni Warki czy Chłopskiego Jadła. Sytuacja jest na tyle trudna, że spółka zwróciła się do wierzycieli o zgodę na zawarcie układu zaproponowanego w ramach Uproszczonego Postępowania Restrukturyzacyjnego. Na bazie układu nastąpi przesunięcie spłaty w czasie części wierzytelności, rozłożenie na raty, zmiana sposobu naliczania odsetek, zamiana części długu na akcje oraz częściowe umorzenie wierzytelności. Do układu przystąpił także główny wierzyciel Sfinksa, czyli BOŚ Bank. Nie więcej niż 1/5 dawnych przychodów Od 24 października lokale gastronomiczne mogą działać wyłącznie w opcji sprzedaży na wynos. IGGP szacuje, że zaledwie 20 proc. lokali weszło w ten model. Na starcie odpadły puby i kawiarnie. Ale nawet dla tych, którzy nie odpuścili, sprzedaż na wynos oznacza tylko symboliczne wpływy: zarabiają średnio nie więcej niż 20 proc. tego, na co mogliby liczyć w warunkach pełnego otwarcia. Wygranymi okazały się pizzerie i restauracje serwujące sushi, które już wcześniej miały rozbudowany system obsługi dostaw i własnych kierowców. Przegranymi – małe lokale rodzinne, które nie umiały i nie miały za co dostosować się do nowych okoliczności. Tym bardziej, że wbrew temu, co mówią rządzący, nie jest prawdą, by każdy chętny zakwalifikował się do rządowej pomocy. „Rz” zauważa, że wsparcia nie uzyskało wiele małych lokali, których właściciele nie poradzili sobie z wypełnieniem dokumentów. Edyta Hanszke Po decyzji rządu o "wyprowadzeniu" działalności gastronomicznej z lokali, większość opolskich restauratorów oferuje jedzenie na wynos. Niektórzy zdecydowali się jednak na zamknięcie. Opuszczone wnętrza i uwijająca się obsługa - takie obrazki można było zobaczyć w weekend w wielu opolskich lokalach gastronomicznych. W niektórych drzwi były otwarte, ale tuż za nimi ustawione stoliki do obsługi klientów zamawiających na wynos. Pozamykane na głucho były typowe puby, ale także niektóre niektóre restauracje. - Zamówienia mamy, na telefon i bezpośrednio, ale w tym samym czasie obsługujemy o wiele mniej osób niż gdyby klienci mogli normalnie wejść usiąść i zjeść - opowiadała nam jedna z osób obsługujących bar w centrum miasta. Na facebookowych profilach opolskich restauracji i barów pojawiły się informacje o zasadach obsługi w związku z wprowadzonymi od soboty obostrzeniami. "... miejmy nadzieję, że już wkrótce zobaczymy się ponownie. Oby ta sytuacja nie potrwała dłużej niż 2 tygodnie. Trzymajcie mocno kciuki za nas i za całą gastronomię bez której przecież nie da się żyć" - można było przeczytać na profilu "Maski". "Bez Was, nie wytrzymamy drugiej rundy w walce z tym czymś! Nie pozwólcie pójść nam na dno! - to wpis "Mąki i Wołu". "Trio" zachęcało klientów do zamówień na wynos niższymi cenami w porównaniu z ofertą w karcie dań. Radiowa poinformowała, że restauracja będzie zamknięta przez jakiś czas od soboty w nadziei, że "surowe obostrzenia wkrótce zostaną złagodzone". Trattoria Antica była nieczynna w sobotę, a od poniedziałku zapowiedziała możliwość składania zamówień. W facebookowym wpisie prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski na czas zakazu prowadzenia działalności stacjonarnej zadeklarował zwolnienie z czynszu najemców i dzierżawców branży gastronomicznej, którzy prowadzą ją na terenie nieruchomości miejskich i w miejskich jednostkach. - "Apeluję także i proszę, aby podobnie postąpili inni właściciele niż miasto (np. spółdzielnie mieszkaniowe). Pomoże to naszym przedsiębiorcom w trudnej i niezawinionej przez nich sytuacji - napisał prezydent. Restauratorzy mają żal do rządzących, że radykalne zmiany i ograniczenia wprowadzają z dnia na dzień, bez konsultacji ze środowiskiem, bez planu, wcześniejszych zapowiedzi, co pozwoliłoby na przygotowanie się do zmian. 21 października sztab kryzysowy polskiej gastronomii, skupiający kilkanaście organizacji z tej branży, wystąpił do przedstawicieli rządu i Głównego Inspektora Sanitarnego o obowiązujące wówczas zmiany obostrzeń nakładanych na lokale. Chodziło o zamykanie lokali po godz. - Zamknięcie całej gastronomii, bez uwzględnienia segmentacji rynku gastronomicznego, jest całkowicie nieuzasadnione merytorycznie, niepoparte żadnymi dowodami naukowymi, sanitarnymi czy epidemiologicznymi - pisano w petycji. Podkreślano, że polska gastronomia to ponad 76 tys. lokali, które generują około 37 mld zł krajowego PKB, a w zależności od okresu roku, zatrudnia około miliona osób, wśród których przeważają młodzi. - Branża gastronomiczna skupia przede wszystkim mikro- i małych przedsiębiorców, którzy niejednokrotnie w dużo większym stopniu zostali dotknięci zmianami regulacyjnymi w sytuacji epidemii COVID-19. Poziom spadków przychodów przekroczył 50 proc., co skutkuje brakiem środków na pokrycie kosztów funkcjonowania ogromnej liczby lokali - pisali autorzy petycji, licząc, że do piątku rząd ustosunkuje się do postulatów. Tymczasem w piątek premier Mateusz Morawiecki zapowiedział na konferencji zamknięcie lokali gastronomicznych dla klientów. Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan, w tvn24 zaapelował do rządu o rozmowy z przedsiębiorcami. Argumentował, że o decyzjach dotyczących pandemii rozmawiają eksperci od wirusa medycznego, a tak samo groźny jest wirus gospodarczy. Wicepremier Jarosław Gowin w tweecie z 23 października zapowiedział konsultacje z branżą gastronomiczną i gotowość do dialogu ze wszystkimi branżami.

pracujesz w restauracji wloskiej która sprzedaje dania na wynos